0
Serniczek 30 lipca 2015 22:16
"http://i60.tinypic.com/aakkkk.jpg" alt="Image" />
Kiedyś, przeglądając internet, natrafiłem na pewne zdjęcie. Przedstawiało ono dom porośnięty trawą na dachu. Tak pierwszy raz usłyszałem o Wyspach Owczych. Po krótkich poszukiwaniach w internecie wiedziałem już, że jest to archipelag majestatycznych wysp wulkanicznych wyłaniających się z wód Morza Norweskiego, gdzieś pomiędzy Szetlandami a Islandią. Zależny od Danii, choć cieszący się sporą autonomią. Posiądając taką wiedzę, mogłem sie już uznać za eksperta od Wysp Owczych 8-) Z kolejnym obejrzanym zdjęciem coraz bardziej chciałem tam pojechać :) Na spełnienie tego marzenie musiałem czekać kilka lat.

W tym roku mieliśmy na wakacje lecieć do Norwegi. Jako że Atlantic Airways oferuje bilety z Bergen do Vagar, była to dobra okazja by wreszcie na własne oczy zobaczyć tą piękną, bezdrzewną krainę...

Termin podróży: 20.07 - 24.07
5 dni to sporo za mało, ale lepszy rydz niż nic. Kiedyś jeszcze muszę tam wrócić.
PS. Chciałbym serdecznie podziękować autorowi tej relacji: http://www.naszepodroze.pl/nasze_podroz ... owcze.html
PS2. Informacji na temat wysp jest mało, więc mam nadzieję, że komuś ta relacja chociaż trochę pomoże w planowaniu podróży. Na wszelki pytania chętnie odpowiem (o ile będę znać odpowieć :))
Dzień 1
Image
Lot trwał w najlepsze. Załoga rozdała zestaw kanapka + czekoladka i zimne napoje. Chwilę potem przeleciała z kawą i herbatą. Lądowanie na Wyspach Owczych dostarcza świetnych widoków, jednak należy do jednych z najtrudniejszych na świecie. Dlatego farerscy piloci są jednymi z najbardziej doświadczonych na świecie. Mam film z lądowania, postram się go wrzucić.
Image
Z samolotu do terminalu idzie się na piechotę. 10 stopni. Na kilka dni o upałach możemy zapomnieć ;) Po odebraniu bagażu poszliśmy do stanowiska Avisa w celu odebrania auta. Tym razem było to Renault Twingo. Nie był to wymarzony samochód, ale drogi na wyspach są z reguły w bardzo dobrym stanie. Do tego był on najtańszy, więc nie było co narzekać. Jednak najpierw trzeba było go znaleźć. W tym celu minęliśmy autobusy do stolicy i znaleźliśmy się na sporym parkingu. Tu mieliśmy szukać. Zajęło to trochę czasu. Po zapakowaniu bagażu do samochodu wreszcie mogliśmy jechać do naszego nowego domu na 5 dni. W tym celu musimy opuścić Vágar i udać się na jej sąsiadkę – Streymoy. Po drodze mijamy miejscowości Miðvágur (największa na Vágarze – trochę ponad 1000 osób) i Sandavágur. Widoki przepiękne.
Image

Image
Po drodzę pojawiają się pierwsze widzane owce. W 2002 roku Vágar i Streymoy połączył tunel Vágatunnilin, co znacznie usprawniło transport między nimi. Nasz wynajęty dom znajduję się Stykkið na zachodnim wybrzeżu Streymoy, więc po wyjeździe z tunelu nie musieliśmy długo jechać. Mieliśmy szukać domku z flagą Wysp Owczych. O dziwo zauważyliśmy go bez problemu, a na parkingu już stał nasz gospodarz Jon. Zostaliśmy serdecznie przywitani. Domek znajduje się na wzgórzu i prowadzi do niego 75 metrowa droga pod góre. Przy dwóch ciężkich walizkach sprawiało to trochę kłopotów, ale widok z okien chałupy (piszę tak, żeby już nie powtarzać ''domku'' ;)) całkowicie wynagradzał wszelkie trudy :)
Image

Image
Ogólnie mieszkało się tam bardzo dobrze. Jon był świetnym gospodarzem. skrupulatnie odpisywał na wszelkie nasze pytania. Link do wynajmu: https://www.airbnb.pl/rooms/5260181?s=aF0K (na koniec zbiorę wszystkie linki w jedno miejsce)
Odpoczęliśmy chwilę i ruszyliśmy w drogę.
Image
Najpierw za cel obraliśmy małą stację benzynową. W końcu trzeba będzie z czegoś robić sniadania i kolacje ;) Jeśli ktoś miałby ochotę na coś do jedzenia, to chyba na każdej stacji sprzedaje się hot dogi i napoje z automatu (czasami nawet więcej).
Szybki rekonesans cen ;) Ceny, jak można się domyślić, północnoeuropejskie ;) Na Wyspach Owczych używa się dwie waluty równej wartości. Farerski rząd drukuje własne banknoty, ale używane są monety duńskie. Banknoty duńskie również są akceptowane. Nie mieliśmy okazji tego sprawdzić, bo wszędzie płaciliśmy kartą.
Image

Image

Image

Image

Image

Image
Po obkupieniu się rzeczami pierwszej potrzeby zawróciliśmy i pojechaliśmy drogą prowadzącą na Eysturoy.
Image

Image

Image
My jednak nie mieliśmy w dzisiejszych planach następnej wyspy, więc w miejscowości Hvalvík zjechaliśmy na drogę widokową. Prowadzi ona przez przepiękną dolinę.
Image
Kończy się na małej miejscowości Saksun. W 2011 roku zamieszkiwało ją 20 osób, jednak w ostatnich latach ta liczba spadła. Jej głównym atutem jest położenie nad laguną Pollurin. Droga na samym końcu rozwidla się. Jeśli chce się jechać na fajny punkt widokowy - trzeba wybrać prawą odnogę. Skręcając w lewo dojedziemy do miejsca, gdzie zaczyna się szlak do laguny. My najpierw pojechaliśmy na punkt widokowy. Pogoda była wręcz idealna - nie padało, nie wiało i nie było mgły! :)
Image

Image
Potem wróciliśmy o rozwidlenia i udaliśmy się na szlak. Pierwszy w życiu czarny piasek :)
Image
Idąc dalej plażą, dochodzi się do pełnego morza.
Image
Na niebie zauważyliśmy ciemne chmury, więc postanowiliśmy szybko wracać do samochodu. Wróciliśmy na główną drogę. Następnym celem był Tjørnuvík, czyli najbardziej oddalona na północ miejscowość na Streymoy. Prowadzi do niej droga odchodząca od drogi nr. 10. Zjazd na nią jest tuż przed mostem na Eysturoy. Łatwo go minąć. My musieliśmy zawracać :) Droga ta również jest oznaczona jako widokowa. Jest z niej fajny widok na Eysturoy.
Image

Image

Image
Do Tjørnuvík przyjeżdza się głównie po to, aby zobaczyć Risin og Kellingin, czyli giganta i żonę. Legenda głosi, że chcieli oni przyciągnąć Wyspy Owcze do Islandii, jednak zostali zaskoczeni przez słońce i cali skamienieli.
Image
Zbliżał się wieczór, więc postanowiliśmy jechać do stolicy na obiad. Po drodze wreszcie udało zrobić się fajne zdjęcie owcy, a nawet owcom ;) I pomyśleć, że farerczycy są mniejszością we własnym kraju, bowiem najliczniejszą grupę stanowią te wełniane istoty (nie licząc ptaków) :) Ich liczba wynosi około 80 tys., są potomkami owiec, które w VI lub VII w. przybyły tu z irlandzkimi mnichami.
Image
Gdy dojechaliśmy już do Tórshavn, przypadkowo trafiliśmy na największe, jeśli nie jedyne, centrum handlowe archipelagu.
Image
Zajechaliśmy tam z myślą o jakiejś restauracji. Niestety były 2 fast-foody: Burger King (jedyny światowy fast - food na wyspach) i Sunset Boulevard (duński) oraz kawiarnia. Wybraliśmy słoneczny bulwar :) Poszliśmy również wypłacić pieniądze z bankomatu (wtedy jeszcze nie byliśmy pewni co do obowiązującej waluty i chcieliśmy zobaczyć, czy wyjdzie duński czy farerski banknot). Wyszedł farerski i chyba jest to najpiękniejszy banknot, jaki widziałem :)
Image
Wieczorem kupiliśmy bilet na rejs po ptasich klifach Vestmanna. Strona: http://www.puffin.fo/en/
CDN.Przepraszam za długą nieobecność ;) Dzisiaj dzień drugi, mam nadzieję, że się spodoba :)

Dzień 2

O 10 mieliśmy wycieczkę łódką na ptasie klify Vestmanna. Bilety zarezerwowaliśmy wczoraj w internecie (cena: 275 DKK - osoba dorosła i 150 DKK - 6-13 lat), więc pozostało nam tylko wpakować się w samochód i pojechać do Vestmanny. Niestety pogoda nie dopisywała, bo padał deszcz. Wobec wycieczki mieliśmy duże oczekiwania. Jon bardzo ją sobie zachwalał, opowiadał o możliwości zobaczenia maskonurów z bliska. Po przyjeździe trzeba udać się do biura, aby odebrać bilety i za nie zapłacić. Budynek znajduje się niedaleko campingu. Następnie można już wchodzić na łódź. My na niej pojawiliśmy się trochę za późno i wszystkie miejsca w środku były już zajęte. Postanowiliśmy iść na górny pokład. Co prawda przestało padać, lecz wiatr nadal nie pozwalał o sobie zapomnieć. Pomimo tego, po kilkunastu minutach rejsu coraz więcej osób opuszczało ciepły środek i szło na górę. W sumie nic w tym dziwnego, bo widok stąd był najlepszy ;) Pora na trochę zdjęć.
Image

Image

Image

Image
Wioska, która została opuszczona z powodu zbyt dużej izolacji - Slættanes. Chociaż z tego co mówił przewodnik, to ludzie czasami przyjeżdzają tam latem. Image

Image
Ogólnie całą wycieczkę oceniam na 5/10. Widoki cały czas były fenomenalne, ale żadnego maskonura nie było widać z bliska. Tylko latały w odległości kilkunastu metrów od łodzi. Pewnie mieliśmy po prostu pecha :) Na mnie największe wrażenie robiły chasające po stokach owce, które jakby w ogóle nie zwracały uwagi na morze, do którego mogą wpaść :)

Po południu znów wyruszyliśmy w trasę. Tym razem pora było opuścić Streymoy i udać się na Eysturoy, a mianowicie do miejscowości Gjógv. W tym celu przekroczyliśmy most i obraliśmy kierunek na miejscowość Eiði. Tuż przed nią jest zjazd na drogę widokową, którą można dojechać do Gjógv i Funningur. Zdecydowanie droga zasługuje na tytuł ''drogi widokowej''. Prowadzi obok najwyższego szczytu archipelagu (Slættaratindur - 880 m n.p.m.) i innych pobliskich wzniesień. Przy dobrej pogodzie widoki są świetne.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Samo Gjógv słynie z szczeliny biegnącej od morza. Tworzy ona naturalny port.
Image

Image
W mieście znajdziemy również małą kawiarnie. Tuż przy niej znajduje się wejście na szlak, z którego możemy na szczelinę patrzeć z góry. Szlak prowadzi na samą górę klifu. Stamtąd jest już tylko widok na bezkresne morze :) Mijająca nas starsza pani, powiedziała, że można tam obserwować ptaki. Niestety przed chwilą padał jeszcze deszcz, więc wszystko było strasznie śliskie i ciężko szło się pod górę (conversy to raczej nie są wymarzone buty do takich warunków :)). My doszliśmy do połowy trasy.
Image
Po zejściu z klifu poszliśmy do kawiarni na gofra i gorącą czekoladę. Na zewnątrz bawiły się dzieci.
Image
Następnie wróciliśmy do samochodu. Cofneliśmy się trochę i dojechaliśmy do zjazdu na krętą drogę prowadzącą do Funningur.
Image
Na zdjęciu BYĆ MOŻE najwyższy szczyt archipelagu
Image
Zrobiliśmy fotki i pojechaliśmy dalej, aby dołączyć się do głównej drogi.
Image
Chcieliśmy jeszcze zajechać do miejscowości Syðrugøta, gdzie miała znajdować się fabryka farerskiej wełny. Niestety budynek wyglądał na nieużywany od dosyć dawna. Postanowiliśmy więc już wracać. W domku uraczyliśmy się mrożonkami :)Dzień 3 (przepraszam za przerwę, byłem na wyjeździe)
W internecie przeczytałem, że krajobraz wysp północnym prawdopodobnie spowoduje u nas opad szczęki :) Dlatego też długo się nie zastanawialiśmy i pojechaliśmy do stolicy regionu - Klaksvík. Niestety pogoda była nie najlelpsza. Co prawda nie padało, ale mgła skutecznie utrudniała podziwianie piękna wysp.
Image
W planach mieliśmy popłynięcie na wyspę Kalsoy. Link do strony, gdzie znajdziemy rozkłady promów i autobusów jeżdzących po Wyspach Owczych oraz ceny: http://www.ssl.fo/en/ Najbliższy prom mieliśmy o 14.50, więc przedtem postanowiliśmy pojechać do Múli, czyli teoretycznie opuszczonej wioski (ludzie mają tu domy letnie). Najpierw trzeba było przebić się przez dwa tunele. Były na tyle wąskie, że dwa samochody nie zmieściłyby się w nich. Wygląda to tak, że pojazd po jednej stronie ma pierwszeństwo, a ten po drugiej widząc światła naprzeciw siebie, musi zjechać do jednej z zatoczek, które są co jakiś czas. Po przejechaniu tunelów zjechaliśmy na drogę widokową prowadzącą do samej wioski. Była to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych dróg na archipelagu. Widok na sąsiednią Viðoy był wręcz fenomelalny (byłby jeszcze lepszy, gdyby nie chmury :)). Była to też pierwsza nieasfaltowa droga na Wyspach Owczych, jaką jechaliśmy. Droga jest słabo zabezpieczona więc lepiej tam nie szarżować. Pora na trochę zdjęć :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

krasnal 31 lipca 2015 08:00 Odpowiedz
Wyspy Owcze są na mojej "to-do list" od dawna. A przed wyjazdem lektura obowiązkowa:
lubietenstan 31 lipca 2015 11:18 Odpowiedz
super zdjęcia, mała islandia!
maciass 31 lipca 2015 15:07 Odpowiedz
Nieziemskie widoki, szkoda tylko że ceny noclegów zabijają ;) Tak czy siak też mam Wyspy Owcze na liście 'must see' :) A banknot rzeczywiście piękny, choć według mnie ładniejsze są kambodżańskie riele :) https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hp ... e=565B7204
michelle-j-okreglicka 1 sierpnia 2015 11:05 Odpowiedz
Byłam tam 6 godzin. W Torshavn, strasznie klaustrofobiczne miejsce dla mnie choc swoj urok napewno ma :) Niestety tak strasznie wialo ( okolice pazdziernika) ze z trudem moglam wysiasc z samochodu. Ale zmienilam zdanie na temat tego wiatru kiedy przyszlo mi wysiadac z samochodu na zachodniej Islandii. :)
michelle-j-okreglicka 1 sierpnia 2015 11:05 Odpowiedz
Byłam tam 6 godzin. W Torshavn, strasznie klaustrofobiczne miejsce dla mnie choc swoj urok napewno ma :) Niestety tak strasznie wialo ( okolice pazdziernika) ze z trudem moglam wysiasc z samochodu. Ale zmienilam zdanie na temat tego wiatru kiedy przyszlo mi wysiadac z samochodu na zachodniej Islandii. :)
aga-podrozniczka 1 sierpnia 2015 11:37 Odpowiedz
Napisz cos o lokalnym jezyku. Kiedys mialam okazje wspierac technicznie Avis i wlasnie oddzial na Wyspach Owczych. Jak mi przeslali print screen z ich komputera, to troche zwatpilam ;-) Podoba ze zdjec wyglada troche podobnie do Szetlandow w lecie.
serniczek 1 sierpnia 2015 12:47 Odpowiedz
Na początku chciałbym bardzo podziękować za wszystkie komentarze :)@krasnal dziękuje za polecenie książki@lubietenstan dziękuję, zdjęcia z telefonu. Na Islandii nie byłem, ale wierzę na słowo :)@maciass my z noclegami mieliśmy taki problem, że odłożyliśmy rezerwowanie na ostatnią chwilę. Wyszliśmy z założenia, że skoro nie jeździ tam dużo osób, to bez problemu znajdziemy nocleg. Skończyło się na tym, że mieliśmy ba(aaa)rdzo ograniczony :)Riale faktycznie piękne :)@Michelle J Okreglicka oj tak, Torshavn ma swój urok :) Osobiście miasto mi się podobało. Przyjeżdżając do niego z kilkunastoosobowego Gasadalur, można się poczuć jak w wielkim mieście :)@Aga_podrozniczka ale o czym mam napisać - o historii, o pochodzeniu? Patrząc na niektóre nazwy można odnieść, że Farerczycy opanowali do perfekcji tworzenia nazw, które mało kto będzie umiał poprawnie wypowiedzieć :) Kollfjarðartunnilin, Árnafjarðartunnilin, Æðuvík, tveyogtjúgu ;) (chociaż o polskim można powiedzieć to sam)@BooBooZB super zdjęcia :)
iris 26 sierpnia 2015 22:32 Odpowiedz
Ciekawa relacja. Ja też jakiś czas temu natknęłam się gdzieś na zdjęcia z tych wysp i od razu stwierdziłam, że kiedyś muszę tam dotrzeć. Wiem, że nie wszystkim odpowiadają takie krajobrazy, ale na mnie robią wrażenie.Według mnie ilość zdjęć jest ok. Pomagają mi one lepiej wczuć się w Twoją relację.
skipawel 27 sierpnia 2015 01:26 Odpowiedz
Piękne miejsca :) Relacja bardzo ciekawa. Musze się tam kiedyś wybrać. Kraje północy są intrygujące i lekko tajemnicze.Ilość zdjęć w relacji odpowiednia - czuć tamtejszy klimat podczas oglądania :D
jarekgdynia 31 sierpnia 2015 16:48 Odpowiedz
Rewelacja!Gratuluję wycieczki. Zazdroszczę :D Jaki koszt takiej wyprawy 5 dniowej jeśli można wiedzieć?
maczala1 23 września 2015 09:18 Odpowiedz
Również wielkie gratulacje za kierunek wycieczki i bardzo ciekawy, a zarazem pomocny opis. Kto wie, może kiedyś skorzystam :)